2009/02/17

Manilli życie nocne


Zycie wieczorne powinno w Manilli wygladac mniej wiecej tak. Wracamy z przelotu, spotykamy sie pod barem.



Czekam wiecznosc na jedzenie, wreszcie jest. Tu akurat wolowina po seczuańsku.


Następnie jeszcze zakąska w postaci Krewete w cieście na głębokim oleju.
Następnie idziemy do Pubu w hotelu Royal.


No i tu sie okazuje ze znowu jest przyjecie... trzeba jeść. Ja akurat nie mialem juz sily na jedzenie (co mnie samego zadziwilo)

Następnie z ogródka przenosimy sie do środka pubu. Więc trzeba strzelić kolenjgo skunera, za jutrzejszy warun.
W barze jest z nami Rysiek. (na zdjeciach wyzej i nizej w czerwonej koszulce) Polak z Brisbane, który dołączył do nas na czas zawodów (wczoraj przyjechał) Wyjechał z Polski jak miał 3 lata tuz po wojnie, w Polsce nie był nigdy. A mówi piękną polszczyzną, bez grama akcentu. Czasem brakuje mu słowa, ale i tak mówi lepiej niż nie jeden nasz polityk.


No i siedzimy w tym pubie zamawiając warun na jutro. az sie zupelnie sciemni i lepiej jest wrocic do wioski.
Jazda na farme trwa kilkanascie minut, (15km drogą szutrową)

Na farmie cisza.


Slychac tylko klikanie w komputerki. Dzis na szczescie internet obrodzil i darzy nas swym zasiegiem :-)

Nawet jak juz sie pójdzie spac, to trzeba z internetu czerpać garściami, bo rano juz go moze nie byc.

jeszcze tylko ząbki trzeba umyć,
Mój niepozorny mały aparacik zadziwia mnie. Niby takie male glupiatko, a mozna wiele z niego wycisnąć :-) No dobra. warun uwazam za zaklęty... dobranoc.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Nie trzeba się logować ani rejestrować aby komentować. Jednak bardzo proszę proszę podpisywać komentarze. Trudno się potem odpisuje - do Anonima trzeciego od góry :-)