2010/01/28

O psie, który Wisłą płynął / about the dog who swam the Vistula River


Zima nadal trzyma. Mróz jest srogi. Wszystko skute jest lodem i przykryte śniegiem. Wisła jeszcze nie zamarzła całkiem, ale mało jej brakuje. Spływa krą, a w zasadzie śryżem. Fragmenty dochodzą do kliku metrów średnicy. W okolicy Grudziądza na jednej z nich widziany jest pies. Do akcji wkracza straż, próbuje uratować kundla. Czas płynie, pies oddal się od miasta. Przekracza granice administracyjne i najnormalniej w świecie znika bezradnej straży z oczu. Płynie pod mostami i wiaduktami. Nie śpi. Zwiedza. Mija wsie, miasta, porty. Płynie na północ. Jest mroźno, i wiatr wieje z południa, więc ma wrażenie że jest bezwietrznie. W końcu przepływa pod ostatnim mostem w Kiezmarku (na zdjęciu powyżej, akurat pod mostem) i po przebyciu 100km dopływa do ujścia Wisły. Wychodzi na pełne morze. Słona woda zaczyna rozpuszczać lód. Jego platforma kurczy się nieubłaganie a południowy wiatr i prądy niosą lód wgłąb morza. Ziemia już dawno zniknęła za horyzontem. A z nią nadzieja. Jednak to jest owczarek kaszubski, na mazurach zwany honzikiem. Nie poddaje się. Nie chce skończyć jako pokarm dla ryb. Jego wola przetrwania i zawzięty charakter pomagają. Z zimną krwią walczy z mrozem. Pojawiają się wielkie fale, zrzucają go do lodowatej wody. Sytuacja staje się beznadzieja...

Frost is still there. No change in weather. Everything is covered in ice and snow. Wistula River has not yet completely frozen, but it is almost done. Piece of ice are ewerywhere. They have a few meters in diameter. In the area of Grudziadz there was a dog seen on the ice. Guarders entered into action, trying to save him. Time passes, the dog swam down, he left the city zone, and disappeared from guards view. Flows under the bridges and viaducts. He enjoyed his trip. Passed villages, cities, ports. Flows down to the north. Is frostily, and the wind blows from the south, so has the impression that there is no wind. After passing the last bridge in Kiezmark (pictured above, the dog is just under the bridge). After a journey of 100 km the dog flows to the end of the Vistula. He saw the open sea. Salt water begins to melt ice. South wind and current water moving him deep of the sea. Earth has disappeared behind horizon long time ago. With hope. But it is a Kashubian Shepherd, (allsow called honzik). He's never give up, and don't want to finish as food for fish. His haracter and nature strengthens the will to survive. He is fighting against frost. There are big waves, dropping him into icy water. The situation becomes hopeless...



Kilkadziesiąt km od brzegu Patrol meteorologów natyka się na fokę. Wyleguje się na lodzie. Nikogo to nie dziwi, przecież foki to rdzenny mieszkaniec tych wód. Ale ona dziwna jest. Ma chude łapy i żwawo na tej zlodowaciałej powierzchni tańczy. Po chwili niedowierzania załoga patrolu wyławia ledwo trzymającego się na łapach psa. W ostatniej chwili. W ujęciu nakręconym (chyba telefonem komórkowym) scena mrozi krew w żyłach. Ludzie otrzymują medal, a pies nową rodzinę. Wszystko jest pozytywną historią w tych ponurych dniach. Pies trafia na pierwsze strony gazet i do radiowych serwisów informacyjnych. Przez kilka dnie żyje tym cała Polska, ciesząc się tym, że pies wraca do zdrowia...

I jaki płynie z tego morał?

Several kilometers from the coast meteorologists Patrol observes "seal". It stay at the floe. Nobody is not surpried, they should be in those part of the sea. But this one is strange. It has thin legs, and it is dancing on the floe. After a moment of confusion crew patrol pulls it aboard. At the last minute. On the scene made by mobile phone, it is real dramatic moment. People receive a medal. The dog have a new family. In these gloomy days this is a possitive history. The dog goes to the front pages of newspapers and radio news. For a moment it lives on the mind of the whole of Poland people. Eweryone enjoying the fact that dog back to health...

and what does it mean?

2010/01/26


Mróz trzyma, aura bez zmian. Lubię, gdy ludzie wyciągają z zakamarków rzadko używane zabawki i cieszą się niezwykle ostrą zimą. Po prostu życie toczy się dalej./Zatoka Pucka w okolicy Rewy./Styczeń 2010.

Frost is still there. No change in weather. I like when people dig up their forgoten, old toys, and have fun with this very strong winter. Life just goes on./Pucka Bay, near Rewa./January 2010.

2010/01/25



Zatoka Pucka na wysokości Rewy. - 15'C. Niedzielne popołudnie. 24/01/2009
Puck Bay near Rewa. -15'C. Sunday afternoon. 24/01/2009

2010/01/20



Lód. Leży na regale i czeka. Na ocieplenie. Na pogorszenie pogody. Gdy zacznie padać deszcz. I wiać wiatr. Gdy będzie paskudnie. Będę się mógł w spokoju skupić się na lekturze, a nie jak teraz... gdy pogoda jest fantastyczna i latać muszę.
ps
ukłony dla Jacka Dukaja.

Ice. It lies on the bookcase and waiting. For what? It's simple: For warming weather. For example, when it will be raining. And the wind will be blowing. I will have then time to concentrate on reading. Until this, like now ... the weather is fantastic and I have to fly.
ps
best regards to Jacek Dukaj

2010/01/11



Wszystkiego dobrego w Nowym Roku!
Sypie, sypie śnieg. Zima w pełni. W lesie praca wre. Drwa rąbią, wióry lecą. Nadszedł jest czas wycinki drzew.Zupełnie jak u mnie. Miałem złudzenie, że po gorącym okresie przed wystawą w Londynie, przyjdzie błogi czas relaksu i spokojnego snu zimowego. Spadnie śnieg i będzie błogi spokój. Oczywiście nie narzekam, tylko staram się usprawiedliwić nieobecność na blogu :-)

Wystawa w Londynie była moją pierwszą, zagraniczną, indywidualną wystawą. Jedyne co źle wspominam, to niepewność związaną z wysyłką wystawy paczką kurierską. Czy dojedzie cała, czy zdąży na czas. Musi, bo wszystko już zapięte na ostatni guzik... To jedyny moment, gdy samemu nie ma się wpływu na nic i jedyne co można robić to czekać i śledzić paczkę na stronie www. Nie będę się rozpisywać o tym jak się udała wystawa, bo czuję się niezręcznie. Zamieszczę linki do wycinków prasowych:
 
TELEGRAPH oraz RZECZPOSPOLITA.

Happy New Year!
it is snowing! it's winter! In the forest work is in full swing. Now is the time of felling down trees. Just like in my factory. I was hoping that after a busy time before my exhibition in London, I would have a blissful time of relaxation and calm hibernation. It will snow and everythink will be calm and peacefull - I thought. I was naive. Of course, im not complaining, I'm just trying to find a excuse for the absence on the blog :-)

Exhibition in London was my first, individual exhibition abroad. The only negative remembrance was the suspense after I sent a parcel with the exhibition. Those questions "will the parcel arrive on time..." It has to, because everything is ready... This is the only moment, when you do not have control over action. The only thing I can do, is wait and follow the parcel at courier's web site. I will not write about "how the show went on", because I would feel a little uncomfortable. Here are press relations:

TELEGRAPH and RZECZPOSPOLITA.