2009/02/11

dzien trzeci - środa - niespodziewane latanie

Dziś ma być powtórka z rozrywki. Znowu jest za ciepło i za wilgotno.Niebo szybko pekluje się ciężkimi chmurkami. Niespieszne sniadanko, czas wlecze się. Za prowizoryczną kuchnią, w której przygotowuję śniadanie tęskniłem całą jesień. Czuję, ze Odpoczywam.

Cisza, spokój i brak spręża przerywa dźwięk glejtów ładowanych do farmerskiego jeepa. Tendźwięk wybudza mnie i już po chwili siedzę w samochodzie i jedziemy nagórę. Pył jest wszędzie. Wyluzowany kierowca pozytywnie nastraja nas wszystkich.

Na startowisku pusto, jesteśmy w pierwszym rzucie. Na przedpolu niebo raczej niebieskie. Na nim pojawiaja sie zalązki cumulusow, ktore po pokonaniu naszej gory przeksztalcaja sie w duza, ciezką chmurę. Ona wędruje dalej łącząc się z mięsistym wałkiem. Oby z tego nie zrobił się CB.

Hans, główny organizator XC-Open (zdjęcie ponizej) szpei się i startuje. Zabiera się.

Po chwili wszyscy jesteśmy w powietrzu. Zważając na chmury typu calvus daleko za plecami kręcimy się wkoło mt.Borah. Gdy reszta ekipy usłyszała nas na radiu rusza z Manilli wekspresowym tempie. Po chwili slysze zanjome komendy - to mali robi porzadek na starcie.

Wiatr nasila się i nie wszyscy startują. Latam bezszczególnego planu, ciesząc się tym że się da. Znudzony wożeniem sięnad jedną górą ruszam na południe, by po kilku chwilach wylądować wManilli na piwie.

Spotykam Roberta i następuje rytualna wymiana miejscowych numerów.Idziemy do nowego Chińczyka, na chow main.

Wracamy na Farmę. Zrywa się wiatr z południa. To dobry znak - oznacza, że przechodzi front. Wiatr jest suchy i chłodny. Klin wyżowy wciska się pod wilgotne powietrze rozpuszczając chmury. Może jednak jutro porządnie polatamy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Nie trzeba się logować ani rejestrować aby komentować. Jednak bardzo proszę proszę podpisywać komentarze. Trudno się potem odpisuje - do Anonima trzeciego od góry :-)