Wyjechalem na gore i nie chcialem patrzec na wschód. Chmura była paskudna. Kilka km od nas stała ściana deszczu. Z drugiej, zachodniej strony niebo wyglądało wspaniale. Szlaki chmur po horyzont, wysokie podstawy i dobra widoczność.
Organizator postanowił rozłozyc konkurncje pod wiatr. Jeden punkt zwrotny 80km na zachod, z duzym cylindrem 20km. Potem konkurencja otwarta.
Ale tak łatwo nie było. Mocny wiatr i deszcz pokrzyzowal mi szyki. Przez chwile leciałem w deszczu. Organizator nie przerwal konkurencji, mimo ze za plecami lalo jak z cebra. Poszla paczka, sporo osób wyskładało. Gdy ucieklem staralem sie leciec nsko, na wypadek, gdyby chmury zaczely sie za bardzo rozbudowywac. Gdy zobaczylem na trasie przed sobą kolejny deszcz zwątpiłem. Pomyslalem ze polece niespiesznie... i po chwili byłem na ziemi. Kurcze mam nadzieje, ze napisze tu kiedys ze lataliśmy bez deszczu.
Wróciłem ze na start i tym razem niebo wyglądało lepiej. Szkoda że poza konkurncją.
O 18 wykręciliśmy się z malim i Dominikiem pod podstawy. Do zachodu godzina, niebyło sensu lecieć na przelot, więc można było w końcu nacieszyć się lataniem.
W ciszy i spokoju, bez spręża i obowiązku. Zdjęcie powyżej zrobił Dominik (ten na czerwonym to ja:-)
jaka ta burza malownicza i piekna. zawsze tesknimy za niebieskim niebem, a waszym marzeniem sa chmurki, ktore akurat sa u nas. co sie porobilo :)
OdpowiedzUsuńale wąsa masz GIT :D
OdpowiedzUsuńO matko, zaje... widoki!! Nie umiem tego inaczej określić...
OdpowiedzUsuń